Worek Raczański inaczej nazywany jest Grupą Wielkiej Raczy, jeszcze inni mówią, że to najdzikszy obszar Beskidu Żywieckiego. Z tym drugim stwierdzeniem nawet śmiemy się zgodzić. Zaplanowaliśmy, że w dzisiejszym poście zabierzemy Was do bacówek, znajdujących się w tym rejonie. Jest to doskonała propozycja na weekendową wycieczkę. Trasa jest wymagająca, dlatego nie zalecamy jej osobom zaczynających przygodę z górami lub podczas złych warunków atmosferycznych.
Kilka słów wstępu na temat turystyki kwalifikowanej. Słyszeliście kiedyś o tym terminie? Wiecie o co w tym chodzi? Jeśli nie to na pewno Was to zaciekawi.
O samej turystyce kwalifikowanej można by jeszcze długo opowiadać, dlatego zachęcamy Was do zgłębienia tego tematu.
Glinka – Bacówka PTTK na Krawcowym Wierchu
Pierwszy weekend września zapowiadał się całkiem nieźle. W celu najlepszego jego wykorzystania wyruszyliśmy w stronę Beskidu Żywieckiego w piątek po południu. Hurra!
Już szarzało kiedy dojechaliśmy do Glinki, szybko przepakowaliśmy plecaki i skierowaliśmy się na żółty szlak, który prowadzi prosto do bacówki. Z racji późnej pory nie potrafimy powiedzieć czy droga ta jest widokowa. Na pewno przez jakiś czas idzie się po betonowych płytach i dopiero, gdy ostatnie domy znikają za naszymi plecami wchodzimy na leśną drogę. Od tego momentu ścieżka jest poprowadzona łagodnie, wzdłuż grzbietu. Noc była wietrzna, ale na szczęście ciepła, obyło się bez narzekania, ale ucieszył nas widok schroniska i palącego się ogniska w wiacie.
Wszystkie miejsca w schronisku były już zajęte, ale dzwoniąc dzień wcześniej do bacówki byliśmy na to przygotowani. Na szczęście dla nas wszyscy turyści poszli spać dość wcześnie, więc i my się wyspaliśmy, mimo że na glebie 😉
Poranek nas totalnie zauroczył! Z tarasu mogliśmy podziwiać przepiękne widoki. W dolinach zalegały jeszcze mgły, a ponad nimi wyrastały zielone wyspy Beskidu Żywieckiego. Co tam, że rozczochrane włosy, co tam, że śniadanie powinniśmy jeść. Wzięliśmy aparaty i telefony w dłonie i dosłownie wyfrunęliśmy ze schroniska. Wrześniowe poranki całkiem różnią się od tych lipcowych czy sierpniowych. Mają w sobie trochę magii. W powietrzu czuć nadchodzącą jesień, lekki chłód,a promienie słońca mają już inną, cieplejszą barwę.
Krawców Wierch – Bacówka PTTK na Rycerzowej
Jak to zwykle bywa, ciężko było się zebrać do dalszej drogi. Nie tylko ze względów estetycznych spodobało nam się to miejsce, ale głównie ze względu na atmosferę tam panującą. Obiekty PTTK często traktujemy jako konieczny punkt noclegowy, bo nie ukrywamy – jesteśmy fanami chatek studenckich. Tu jednak było zupełnie inaczej. Sami nie wiemy czy mieliśmy szczęście, że akurat taki spokój tam zastaliśmy i trafiliśmy na miłych ludzi czy zawsze tam tak jest. W każdym razie byliśmy miło zaskoczeni i na pewno tam jeszcze wrócimy.
Sobotnia trasa miała liczyć sobie według mapy około siedmiu godzin. W sam raz, żeby po drodze pozachwycać się widokami, niespiesznie móc dojść do schroniska na Rycerzowej i nacieszyć się tamtejszą obecnością. Och! Jakże się myliliśmy. Trasa zajęła nam niemal dziewięć godzin, a przez całe dwadzieścia kilometrów widoków mieliśmy zaledwie dwa (z czego jeden możecie zobaczyć na zdjęciu tytułowym). Do tej pory się zastanawiamy czy to dzień mieliśmy gorszy, ale dawno przejście po Beskidach tak nas nie umęczyło. W zasadzie nie wiemy czemu nas tak wtedy to dziwiło, bo patrząc na profil trasy to wcale ten szlak niebieski taki łatwy nie jest. Góra dół, góra dół i tak aż do samej bacówki. Przyznamy się bez bicia – Oszusta (właściwa nazwa to Oszus, jednak Polacy bardziej upodobali sobie Oszusta) strawersowaliśmy. Odbicie znajduje się przy źródle Dzielonej Wody.
Rezerwat przyrody Oszast
Między innymi z tego powodu nie żałowaliśmy swojej decyzji o trawersie. Wspinając się na Oszusta nie mielibyśmy okazji zobaczyć tego niewielkiego fragmentu lasu pierwotnego, który naprawdę robi wrażenie. Wiele z tamtych drzew osiąga imponujące rozmiary, są nie tylko wysokie, ale obwody ich pnia także nie należą do najmniejszych. Człowiek czuje się nikim w takich miejscach.
Kiedy mieliśmy w zasięgu swojego wzroku bacówkę na Rycerzowej odetchnęliśmy z ulgą. Już nawet nie myśleliśmy o zmęczeniu, ale o tym, co dobrego czeka nas w schronisku. W powietrzu czuć było nadciągającą zmianę pogody. Wilgoć i chłód zwiastowały nie najlepszą aurę.
Co nas bardzo zdziwiło to fakt, że było mnóstwo rodzin z dziećmi. Ponownie przyszło nam spać na glebie, ale z racji przybycia tylu małych turystów w jadalni wcześnie zrobiło się spokojnie. Na dobry sen zagraliśmy w „państwa-miasta”, niektórym szło trochę lepiej, niektórym trochę gorzej, ale mieliśmy przy tym mnóstwo frajdy, co najmniej tyle jak z czasów dzieciństwa. Bardzo często zdarza nam się przekonywać, że w górach cieszą nas bardzo proste i małe rzeczy… i może dlatego tak często je odwiedzamy 🙂 .
Rycerzowa – Soblówka
Z bacówki rozpościera się fantastyczny widok m.in. na pasmo Lipowej i Rysianki, Tatry, a także Małą Fatrę i Niżne Tatry. Mimo wisielczej aury i deszczowych chmur na niebie to byliśmy zachwyceni tamtejszym krajobrazem.
Długo zbieraliśmy się do wyjścia, bo gdy tylko przekraczaliśmy prób schroniska rozpoczynała się wielka ulewa. Rycerzowa chyba nie chciała nas prędko wypuścić ze swych ramion, ale koniec końców się udało. Pierwsze założenie było takie, że do Soblówki zejdziemy żółtym szlakiem, ale z racji późnego wyjścia musieliśmy obrać ciut szybszą trasę.
Powroty wzbudzają w nas zawsze mieszane uczucia. Z jednej strony miło jest zasnąć we własnym łóżku, a z drugiej chciałoby się wstawać codziennie z widokiem na góry. To chyba odwieczny problem osób zakochanych w górskich wędrówkach.
Pisząc o turystyce kwalifikowanej i bacówkach nie można nie wspomnieć o tak ważnej osobie jakim był Edward Moskała.
Jak uważacie? Dobrze się stało, że zasady te nie są już przestrzegane czy dobrze byłoby znów je przywrócić?
Z tym pytaniem Was zostawimy 🙂
Do zobaczenia na szlaku!
K&K
Tekst: Krystian
Zdjęcia: Karina
no to teraz juz wiem, że nie jestem żadnym turystą wykwalifikowanym, a jedynie dziadem ;P no chyba, że ktoś łaskawie doliczy do samorozwoju w obrębie aktywności pieszej kilometry robione co dnia w pracy 😉 zdjęcia bajkowe. Kocham takie poranki <3 fajny wpis, przeczytałam z przyjemnościa i zaciekawieniem 🙂
Och, jak ja się ucieszyłam z tego wpisu.Zatęskniłam za takimi klimatami.
Lubię te rejony.
Cisza,widoki, obcowanie z naturą i głowa pełna marzeń…
Pozdrawiam 🙂
Odwiedź koniecznie Bacówki pod Babią Górą! 🙂
ojej zdjęcia jak zaczarowane:) patrzę się i nie wierzę, że w Polsce jest tak pięknie:)
Prawdę mówiąc nigdy nie zastanawiałem się nad różnicą między bacówką a schroniskiem. Bardzo fajne, kameralne miejsca.
Super sprawa, w paru miejscach z tego wpisu chętnie bym się zatrzymała 🙂 A swoją drogą 'bacówka’ kojarzyła mi się zawsze z (wg sjp): «szałas używany przez górali w okresie wypasu owiec», nigdy nie kojarzyłam tego pojęcia ze schroniskiem 🙂