Kto z Was miał okazję być już na tym szczycie pewnie stuka się teraz po czole. No bo jak to. Na Luboń Wielki – lekko i przyjemnie? A można. Właśnie w tym wpisie zdradzimy Wam, który wariant szlaku wybrać, żeby Luboń Wielki zdobyć, ale się za bardzo nie zmęczyć. Wisienką na torcie będzie też fakt, że na tej trasie znajdują się naprawdę ciekawe punkty widokowe.

Luboń Wielki liczy sobie 1022 m n.p.m, łatwo go rozpoznać, ponieważ na jego szczycie znajduje się wieża radiowo-telewizyjna, która wychyla się ponad korony drzew. Dodatkowo, wyróżnia się wśród okolicznych szczytów swoim dość wybitnym i masywnym kształtem. Szczyt ten znajduje się w Beskidzie Wyspowym. Charakterystyczną cechą tej grupy górskiej jest to, że góry przypominają wyspy (stąd też wywodzi się nazwa tego beskidu), co doskonale widać właśnie z Lubonia Wielkiego. To trochę tak jak byście patrzyli na kopce kretów 😉

Praktyczne informacje

Trasa, którą wybraliśmy sprawdzi się idealnie dla zmotoryzowanych (jak my), ale też osób korzystających z prywatnych przewoźników (jak nasi znajomi, którzy byli razem z nami). Samochód zaparkowaliśmy przy restauracji, znajdującej się na Zakopiance w Luboniu Małym. Jeśli planujecie dojazd busem, np. z Krakowa to w tym samym miejscu znajduje się przystanek autobusowy „Luboń Mały”.
Szlak koloru niebieskiego powinniście zobaczyć od razu na jednym z przydrożnych drzew. Cała trasa zajmie około 5 godzin. Chyba że – tak jak my – zdecydujecie się na bardziej leniwe przejście i zajmie Wam osiem 😀 .
Wycieczkę zakończyliśmy w Rabce-Zdroju, skąd odjeżdżają busy do większych miast i miasteczek (m.in Nowego-Targu czy Mszany Dolnej). Do parkingu, przy którym zostawiliśmy samochód, dotarliśmy publicznym środkiem transportu relacji Rabka-Kraków.

Luboń Mały – Polana Surówki

Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy w Luboniu Małym. Dla niezorientowanych – właśnie pod tym wzniesieniem budowany jest tunel na nowym odcinku Zakopianki. Na szlaku zameldowaliśmy się o 12:00. Było piękne słońce, a z parkingu, na którym zostawiliśmy naszą granatową turbo-strzałę już mogliśmy zobaczyć Tatry.
Już zapomnieliśmy jak to jest chodzić w pełnym słońcu po górach i nie być przegrzanym – to właśnie urok września. Z dobrymi humorami przemierzaliśmy obraną drogę, rozmawiając i uśmiechając się. A przecież, dobry humor i góry zawsze powinny iść ze sobą w parze. Nie ma chyba nic gorszego niż nieudana wycieczka, prawda? 😉

Krzysie.

Duża część szlaku poprowadzona jest przez las, ale brak widoków wynagrodziła nam Polana Surówki (inna nazwa to Krzysie). Krajobraz jaki się stamtąd rozpościera na długo pozostanie nam w pamięci. A co najlepsze, to co widzieliśmy to tak naprawdę ułamek z tego, co moglibyśmy zobaczyć w dniu o doskonalej przejrzystości. Musimy tam wrócić zimą! Więc co możecie tam ujrzeć? Luboń Wielki, fenomenalny widok na Tatry, a tuż przed nimi Kotlinę Rabczańską. Nam nawet udało się dojrzeć szczyty Małej Fatry. Nie mogliśmy się oprzeć temu miejscu, dlatego też z przyjemnością wylegiwaliśmy się na trawie, podziwialiśmy Tatry i budowaliśmy opaleniznę. Będąc tam też powinniście to zrobić! O ile pogoda dopisze 😉
Co ciekawe, akurat tego dnia odbywały się tam obchody 70 rocznicy rozbicia przez UB Oddziału Partyzanckiego „Wiarusy”. Na tej uroczystości pojawiło się wielu mieszkańców z okolicznych domostw, ale także orkiestra dęta czy Podhalańska Grupa Rekonstrukcji Historycznej.

Dziwnym trafem znaleźliśmy się w kadrach portalu skomielna.info. Czy to już sława? 😛

Na szczycie. Luboń Wielki.

Z Polany Surówki droga na Luboń Wielki zajmuje około 30 minut. Kiedy cały szlak raczej jest dosyć łagodny, tak ostatnie metry to strome podejście. Nie jest to, na szczęście, długi odcinek także każdy sobie z nim poradzi. Poza tym, na szczycie jest czym nacieszyć oczy.
Nie jest to morze gór, ale też nie z każdego miejsca możemy oglądać taką panoramę na Beskid Wyspowy.

Rezerwat przyrody Luboń Wielki
Rezerwat utworzono w 1970r. natomiast w 2004 zwiększono jego powierzchnię 3-krotnie. Obszar rezerwatu niemal w całości pokrywa się z obszarem Natura 2000. Rezerwat ma na celu ochronę form geologicznych oraz naturalnych drzewostanów bukowych i bukowo-jodłowych. Na jego terenie znajduje się największy w Beskidzie Wyspowym tzw. jęzor osuwiska fliszowego z gołoborzem. W samym rezerwacie jest aż 13 jaskiń, z czego największa ma aż 26m długości.

Na Luboniu Wielkim znajduje się schronisko. Sam budynek wygląda dosyć interesująco, ponieważ odbiega wyglądem od innych schronisk, co możecie zobaczyć na zdjęciu. Natomiast, jeśli zamierzacie się tam stołować… niestety, ale kuchnia nie jest ich mocną stroną 🙂

Schronisko PTTK na Luboniu Wielkim
Schronisko na Luboniu Wielkim nosi imię Stanisława Dunin-Borkowskiego. Obiekt powstał w 1931 roku i został zaprojektowany przez Stanisława Borkowskiego i Jerzego Czoponowskiego. Co ciekawe, bardzo zależało im, aby z pokoju na piętrze był widok na cztery strony świata. I tak właśnie jest – na każdej ścianie znajduje się okno, z którego można oglądać widoki w każdym kierunku. Jedną z bardziej interesujących momentów w historii schroniska to ta z okresu II Wojny Światowej. Niemcy chcieli podpalić budynek, który był schronieniem dla partyzantów. Na szczęście nie udało im się to. Wszystko dzięki ówczesnej gospodyni schroniska. Pani Karolina Kaleciak trzymając dziecko na rękach stanęła przed przywódcą niemieckiego oddziału i przekupiła ich wódką. Charakterystycznym obiektem znajdującym się tuż obok schroniska to wieża radiowo-telewizyjna. Powstała ona w latach 60-tych. Więcej o tym miejscu możecie przeczytać pod TYM linkiem.

Luboń Wielki – Rabka-Zdrój

Ze szczytu schodziliśmy nadal niebieskim szlakiem. Zejście jest o dość sporym nachyleniu, więc mogliśmy sobie tylko wyobrazić jak męczące musi być wyjście na Luboń od tej właśnie strony. Do Rabki, Zaryte wiedzie droga przez las, choć jest jedno miejsce, w którym możemy zobaczyć wychylające się nieśmiało wierzchołki Tatr.
Po dojściu do zabudowań zaopatrzyliśmy się w osiedlowym sklepie i znów skierowaliśmy się w stronę uzdrowiskowego miasta. Minęliśmy drewniany kościół, rzekę Rabę i ponownie ruszyliśmy ku górze. Za Królewską Górą położony był nasz końcowy cel podróży, czyli Rabka-Zdrój.

Na szczycie Królewskiej Góry znajduje się wieża widokowa. Jeśli chcecie się do niej dostać musicie się bardzo pilnować lub wspomagać się GPSem, ponieważ droga do niej jest nieoznakowana.

Wydawać by się mogło, że droga powrotna już niczym nas nie zachwyci, ale z Przełęczy pod Grzebieniem doskonale widać Maciejową z położoną na niej bacówką. Mamy miłe wspomnienia z pobytem w tym miejscu, dlatego z nostalgią patrzyliśmy w tamtym kierunku.

Podsumowanie

Zaproponowana przez nas wycieczka to ciekawa propozycja na miłe spędzenie czasu w górach. Niewymagająca trasa i piękne widoki to duże zalety tego właśnie szlaku i doskonale sprawdzi się dla rodzin z dziećmi (ale już w tym wieku szkolnym) lub po prostu dla osób, które nie chcą się za bardzo przemęczać 😉
Jakie są nasze osobiste odczucia? My byliśmy tak pozytywnie zaskoczeni tą drogą, że na pewno tam jeszcze wrócimy. Może zimą lub późną jesienią, kiedy śnieg otuli zbocza Tatr i przejrzystość będzie nieco lepsza 🙂

Do zobaczenia na szlaku!
K&K


Drogi Czytelniku!
Jeśli spodobał Ci się ten wpis to będzie nam bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad. Jeżeli uważasz, że ten wpis lub nasz blog mógłby pomóc Twojemu znajomemu lub komuś z rodziny w górskich wędrówkach to śmiało możesz go polecić. Dziękujemy! 🙂