Zeszłego roku dostaliśmy zaproszenie od znajomego na urodziny, które zamierzał świętować w Gorczańskiej Chacie. Przyjęcie, w górach, z naszymi przyjaciółmi! Jak to wspaniale brzmi! Żeby nie było nam zbyt nudno, zamiast iść najkrótszą drogą z Ochotnicy, zaplanowaliśmy wędrówkę przez Turbacz z Koninek.

Trasa na mapie wydawała się być ciekawa i z pewnością taka by właśnie była, gdyby nie to, że śniegu w Gorcach było dużo… bardzo dużo.

Nie zrozumcie nas źle, mimo tej ilości śniegu droga była interesująca. Powiedzielibyśmy nawet, że piękna i zachwycająca! Jednak nie wzięliśmy pod uwagę tego, że w śniegu idzie się dłużej. O, my nieszczęśni! Skąd to przeoczenie skoro tak często chodzimy po górach? Góry o tej porze roku przecież też nie są nam obce. Człowiek uczy się jednak całe życie i tak też jest z nami.

 

Jak już zdążyliście zauważyć, na początek naszej wycieczki wybraliśmy Koninki. Jest to wieś położona w Gorcach tuż przy Gorczańskim Parku Narodowym, w dolinie potoku Koninka. W drogę wyruszyliśmy stosunkowo późno jak na obecne wtedy warunki, ale niebieski szlak był dość dobrze przygotowany i mimo, że szło się ciężko to się szło?.

Na początku sypało dość mocno, ale dzięki temu, że dużego mrozu nie było droga mijała nam całkiem dobrze. Wokół las, szum wiatru, ośnieżone choinki – było uroczo! Leśna droga szybko przeszła w wąską ścieżkę i musieliśmy iść gęsiego. Krok za krokiem, stawialiśmy stopy w ślady osób, które musiały iść tędy wcześniej niż my. Jednak pomimo wolnego tempa uśmiechy nie schodziły z twarzy i czas na robienie zdjęć zawsze się znalazł?

 

 

Szło i szło się pod górę, aż w końcu zobaczyliśmy przed sobą jasny punkt. Tak! W końcu wychodziliśmy z lasu. Po kilku godzinach spotkaliśmy też na swojej drodze paru turystów, w tym dwie osoby na skiturach. To były wyśmienite warunki na takie atrakcje, nic więc dziwnego, że to miejsce przyciągnęło fanów tego sportu.

 

 

Pomimo wyjścia z lasu dookoła było szaro i ponuro. Słońce wcale nie miało ochoty pokazywać swego oblicza, miało się wrażenie jakby lada moment miała nadejść noc. Wprawdzie nie była to najwcześniejsza pora, dlatego też gdy zobaczyliśmy tabliczkę, informującą że do schroniska pozostała godzina drogi żwawo ruszyliśmy przed siebie. Jak się pewnie domyślacie wcale nie zajęło nam to sześćdziesiąt minut…

 

 

Chodzenie po śniegu wcale nie jest łatwą sprawą. Ból nóg pojawia się o wiele szybciej, a dodatkowo chłód potęguje uczucie zmęczenia. Po dotarciu do Hali Turbacz już z utęsknieniem wyczekiwaliśmy widoku schroniska. Gorąca herbata i wizja krótkiego wypoczynku w ciepłym miejscu sprawiło, że szło się nam lżej?.

Od samego rana nic nie wskazywało na to, by pogoda miała się zmienić na lepsze, jakie więc było nasze zdziwienie, gdy zza kłębów chmur nieśmiało zaczęły przebijać się promienie słoneczne. Byliśmy zaskoczeni i zachwyceni tym jak nagle wokół nas zaczęły pojawiać się widoki, od których nie mogliśmy oderwać wzroku. Z resztą sami zobaczcie jaka zaszła zmiana!

 

 

Niektóre miejsca wyglądały tak jakby chciały być uwiecznione na zdjęciu. Oprócz tego mogliśmy zobaczyć bardzo ciekawy efekt, którego chyba jeszcze nie mieliśmy okazji widzieć. Słońce, próbując przedostać się przez chmury, sprawiało takie wrażenie jakbyśmy byli świadkami zaćmienia. Coś wspaniałego! A wszystko to trwało zaledwie kilka minut (zdjęcie, które przedstawia opisywany przez nas moment znajdziecie w TYM poście).

Po dotarciu pod schronisko czekała na nas kolejna niespodzianka. Wcale, ale to wcale nie liczyliśmy na spektakularne widoki, więc tym bardziej nie spodziewaliśmy się, że tego dnia uda nam się ujrzeć również Tatry?. Z początku nie byliśmy pewni czy to, aby faktycznie one, widoczność nie była najlepsza i chmury zlewały się ze szczytami, ale to spowodowało, że byliśmy świadkami naprawdę uroczego zachodu słońca.

 

 

W tym miejscu zakończymy opisywać naszą podróż. Dalej czekała nas tylko ciemność, jeszcze więcej śniegu, zgubienie szlaku i dotarcie do Gorczańskiej Chaty o północy, ale na szczęście impreza jeszcze trwała?.

PS: Nie wychodźcie zbyt późno na szlak. Zwłaszcza zimą?.

 

Do zobaczenia na szlaku!
K&K