Beskid Żywiecki ma mnóstwo do zaoferowania. Począwszy od takich ciekawych miejsc jak Żywiec czy Zawoja, a na widokowych szlakach kończąc. Dziś macie okazję poznać ciekawą trasę, na którą będziecie musieli przeznaczyć cały dzień. Jeśli tylko dysponujecie takim czasem i macie chrapkę na zapierające dech w piersiach krajobrazy to wyjście na ten szlak będzie doskonałym wyborem! Taka jednodniowa wycieczka w Beskid Żywiecki powinna się spodobać każdemu kto nie lubi krótkich wypadów. Nie przedłużając – zapraszam do relacji 🙂

Zapraszam. Czemu w liczbie pojedynczej? W górach tym razem byłam bez Krystiana, ale razem z moimi rodzicami. W zasadzie to oni zaproponowali tę wycieczkę, a że obojętna na górskie wędrówki nie jestem to chętnie się zgodziłam 🙂
Był Lany Poniedziałek, Śmigus Dyngus – zwał jak zwał. Tata stwierdził, że ma dość siedzenia przy stole w święta, a że zapowiadała się dobra pogoda to należało ją dobrze wykorzystać. Zaproponowałam im wyjazd w Beskid Żywiecki.



Po drodze zaczęliśmy się zastanawiać czy, aby dobrze robimy, że jedziemy w góry. Im dalej było na południe tym była coraz gorsza pogoda. W Węgierskiej Górce zaczęło padać, ale na drogę w deszczu byliśmy przygotowani, więc nie zawracaliśmy. Poza tym, humory nam dopisywały… no i chcieliśmy spalić te wszystkie ciasta zjedzone w trakcie Świąt Wielkanocnych 😀 .


Joneczkowe Rycerki – Schronisko na Przegibku

Samochód zostawiliśmy w Joneczkowych Rycerkach. Droga do tego miejsca jest ślepa i mimo, że droga robi się coraz węższa i coraz bardziej dziurawa to należy jechać aż do znaku zakazu wjazdu. Kiedy rozpoczęliśmy wędrówkę deszcz ustał, a ciemne chmury sprawiały, że wchodzimy w naprawdę mroczne miejsce.

Naszym pierwszym punktem postojowym miało być Schronisko PTTK na Przegibku. Dojście tam zajęło nam niecałą godzinę. Szliśmy dosyć szybko, ponieważ widzieliśmy nadchodzącą, ciemną chmurę, która zwiastowała nic innego jak deszcz. I tak też było. Początkowy plan był taki, że w schronisku robimy krótki odpoczynek na wypicie wody, ale stało się inaczej i zabawiliśmy tam nieco dłużej. W schronisku okazało się, że nie tylko my wpadliśmy na to, aby spędzić Poniedziałek Wielkanocny w górach. W środku panował tłok i gwar, ledwo znaleźliśmy miejsca siedzące. Mimo wszystko schronisko to ma w sobie klimat, a położone jest w pięknym miejscu! Nocowaliśmy tam kiedyś z Krystianem kilka lat temu (jak ten czas leci!), o czym wspomnieliśmy w poście o przedwiośniu w górach.

Schronisko PTTK na Przegibku
Początkowo było tylko niedużym domkiem letniskowym, który został wzniesiony przez Józefa Pietrusiewicza z Żywca. Był to rok 1923. Pan Józef przyjmował wówczas do swojego domku wycieczki z żywieckiego Koła Narciarskiego. Dopiero w 1935 roku został on odkupiony przez oddział PTT w Dziedzicach, które urządziło w nim schronisko turystyczne na 20 osób. Obecna forma schroniska powstała w latach 80-tych i nawiązuje swoim wyglądem do lokalnych tradycji budowlanych.


Schronisko na Przegibku – Mała Rycerzowa

Postój nam się przedłużył z powodu pogody. Mieliśmy jeszcze długą drogę do przebycia, a deszcz wcale nie chciał ustąpić. Mimo wszystko postanowiliśmy ruszać. Kawałek drogi przeszliśmy czarnym szlakiem, by chwilę później być już na niebieskim. Prawdopodobnie, byliśmy jednymi z nielicznych, którzy wybrali taki wariant trasy. Czerwony z pewnością mógł być bardziej przedeptany. Dlatego, że było już późno, a mapa wskazywała, że niebieski szlak jest nieco szybszy, to zdecydowaliśmy się strawersować szczyt Majcherova.

Nie minęło kilka minut i złapała nas prawdziwa ulewa! Na całe szczęście, cała nasza trójka miała parasolki 🙂 Prawda, nie jest to najpopularniejszy gadżet w górach, ale za to jaki przydatny. Peleryny są mało oddychające i niewygodne, natomiast kurtki przeciwdeszczowe zazwyczaj nie są aż tak nieprzemakalne. Parasole – to, co innego! Wiedzieliśmy, że burza nam nie zagraża, a w trakcie ulewy bardzo dobrze zdały egzamin :).

Deszcz okazał się nie być jedyną przeszkodą jaka czekała nas tego dnia. Kiedy ustał, szlak zaczął być coraz bardziej uciążliwy. Na drodze wszędzie znajdowały się powalone drzewa, oderwane gałęzie i mnóstwo igliwia. Był to bardzo smutny widok.
W międzyczasie zza chmur zaczęło pojawiać się słońce. Wstąpiła w nas nadzieja, że z Rycerzowej może jednak coś zobaczymy. Okazało się jednak, że do schroniska musimy zmierzyć się z jeszcze jednym problemem. Niebieski szlak znajduje się na północnym zboczu góry, gdzie zalegał jeszcze śnieg. Kto miał okazję poruszać się po topniejącym śniegu ten wie jakie to uciążliwe.

Pamiętaj, że wiosna w górach wygląda całkiem inaczej niż w dolinach. Śnieg leży tam o wiele dłużej, a kiedy się topi to przejście danego szlaku może zająć nam nieco więcej czasu niż wskazuje to czasówka na mapie.

Schronisko na Rycerzowej

Kiedy w końcu udało nam się przebrnąć przez śnieg, powalone drzewa i strome wyjście naszym oczom ukazał się przepiękny widok. Podkreślam – przepiękny!
Po deszczowych chmurach nie było już śladu, za to przed nami rozpościerał się malowniczy krajobraz schroniska na tle Beskidów i Małej Fatry. Tatry były częściowo w chmurach, ale to wcale nie ujmowało temu krajobrazowi.
Po dłuższej chwili, kiedy już zdążyliśmy nacieszyć oczy, skierowaliśmy się w stronę schroniska. Ku naszemu zdziwieniu, w środku nie było ani żywej duszy. Okazało się, że zaraz po tym jak deszcz przestał padać wszyscy pouciekali w doliny. Wcale nas to nie zmartwiło, bo w spokoju mogliśmy pozachwycać się górskimi widokami.

Obiekt na Rycerzowej to w zasadzie bacówka. O takich miejscach pisaliśmy z Krystianem już jakiś czas temu, dlatego zachęcamy do przeczytania tego wpisu; zwłaszcza jeśli nie słyszeliście nigdy o takim pojęciu jak turystyka kwalifikowana 🙂

Zobacz nasz wpis o turystyce kwalifikowanej

Czas wracać. Joneczkowe Rycerki

Powroty zwykle nie zapadają w pamięć. Czasem spowodowane jest to zmęczeniem, czasem nudnawym szlakiem albo brzydką pogodą. Tutaj było całkiem inaczej. Ledwo wyszliśmy z bacówki, a już nie mogliśmy oderwać oczu od tego, co widzieliśmy z Małej Rycerzowej. Choć najlepsze i tak czekało nas jakiś czas później. Schodząc stromym zboczem nagle ukazało się nam urzekające miejsce. Kilka domków jednorodzinnych, dookoła tylko góry, w tle szumiący potok, a to wszystko otulone ciepłą barwą zachodzącego słońca. BAJ-KA! Miejsce, o którym mowa, to przysiółek wsi Soblówka – Młoda Hora. Nie wiem czy ludzie tam mieszkający też tak myślą, ale uważam ich za szczęściarzy 😉 . Cała nasza trójka się zachwycała w tamtej chwili. Stamtąd czekała nas już szybka droga do pozostawionego samochodu.

Informacje praktyczne

  • Cała trasa ma niecałe 20 kilometrów. Przejście tego szlaku może zająć od 7 do 8 godzin w zależności od kondycji i warunków atmosferycznych.
  • Samochód można zostawić w Joneczkowych Rycerkach przed znakiem zakazu wjazdu.
  • Trasa przeznaczona jest dla średniozaawansowanych. Dla osób, które zaczynają swoją przygodę z górami lub rodzin z małymi dziećmi może być ona zbyt długa.
  • Po drodze nie ma wiat lub ławeczek. Jedyne miejsca postojowe to schroniska, które wymieniliśmy w tekście.
  • Szlak częściowo poprowadzony jest w lesie. Piękne widoki można podziwiać z okolicy obu schronisk.

Do zobaczenia na szlaku!
K&K

Drogi Czytelniku!
Jeśli spodobał Ci się ten wpis to będzie nam bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad. Jeżeli uważasz, że ten post lub (po prostu) nasz blog mógłby pomóc Twojemu znajomemu lub komuś z rodziny w górskich wędrówkach to śmiało możesz go polecić. Dziękujemy! 🙂

Tekst: Krystian
Zdjęcia: Karina