Wycieczka w Beskid Żywiecki na jeden dzień – zaproponowana przez nas trasa jest piękna i widokowa, a swój bieg zaczyna w Żabnicy Skałce i również tam się kończy. Po drodze pozachwycacie się wspaniałym krajobrazem i zasmakujecie słynnych jagodzianek z Hali Boraczej. Zapraszamy na relację.

Ostatnie weekendy majowe wspominamy jako dni chłodne i deszczowe. Nie kryliśmy więc zdziwienia i radości z tego, że doczekaliśmy majówki, o której marzą wszyscy Polacy, czyli takiej gdzie żar leje się z nieba, a wieczory są na tyle ciepłe, by móc robić grilla do upadłego?. Nareszcie!

Praktyczne informacje

W Żabnicy Skałce znajduje się darmowy parking, gdzie można zostawić samochód. Uwaga! W weekendy, a szczególnie niedziele, może być tłoczno.
Trasa jest długa – 19 kilometrów. Dlatego może zająć cały dzień wędrówki, szczególnie tym, którzy mają niewiele ruchu w życiu codziennym. Technicznie nie jest to trudna trasa, dlatego raczej każdy powinien sobie z nią dać radę 🙂 W trakcie wycieczki będziemy mijać aż trzy schroniska – na Hali Boraczej, Hali Lipowskiej oraz na Rysiance. Wszystkie z fantastycznym, acz całkiem różnym widokiem.

Żabnica, Skałka – Hala Boracza

W Żabnicy zameldowaliśmy się po dziesiątej rano. Samochodów i turystów było już dosyć sporo, ale na szczęście udało nam się znaleźć miejsce i dla naszego pojazdu. Założyliśmy buty trekkingowe i od razu skierowaliśmy się na czarny szlak prowadzący na Halę Boraczą. Tłumów nie uniknęliśmy. Droga jest łagodnie poprowadzona i to najprostszy sposób na dostanie się do schroniska, dlatego wiele rodzin z dziećmi i osób starszych wybrało ten wariant szlaku.

45 minut minęły w mgnieniu oka – nagle ujrzeliśmy schronisko na Hali Boraczej. Trzeba przyznać, że jest położone w ciekawym miejscu. Hala ma naprawdę spore rozmiary i to właśnie dzięki temu możemy z niej obserwować widoki na graniczący z Beskidem Żywieckim – Beskid Śląski. Nie mieliśmy okazji być jeszcze w owym schronisku, ale słyszeliśmy dużo dobrego o tamtejszych jagodziankach. Niestety nie było nam dane ich spróbować, bo kolejka wybiegała aż na zewnątrz budynku, a my mieliśmy jeszcze przed sobą spory kawałek do przejścia. Nic straconego! Te gro osób, które miały siłę czekać na kupno jagodzianek tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że opowieści o ich smaku nie są wyolbrzymione, a na pewno nie był to nasz ostatni raz w tamtym miejscu.

Hala Boracza – Rysianka

Naszym następnym punktem postojowym był Redyk, u którego podnóża znajduje się Hala Redykalna. To jest ten moment, gdy czarny szlak spotyka żółty, który był tym najbardziej widokowym etapem naszej wędrówki. Można z tego miejsca podziwiać Małą Fatrę z jej bardzo charakterystycznym szczytem Velky Rozsutec, Tatry Zachodnie, a przy dobrej widoczności także Tatry Niżne, które nieśmiało wyłaniają się na ostatnim planie. Jeśli będziecie mieć w planach przejście się z Hali Boraczej na Halę Lipowską to nie skracajcie sobie drogi zielonym szlakiem. Idąc żółtym dużo bardziej zmęczeni nie będziecie, a widokowo na pewno Was zachwyci.

Na Redyku zażyliśmy przez chwilę kąpieli słonecznej, wylegując się na trawie, a później maszerowaliśmy już w kierunku Hali Lipowskiej, co chwila spoglądając na roztaczające się widoki. Schronisko, które się tam znajduje miło nas zaskoczyło, bo mimo, że położone w lesie to jest pełne uroku. Choć możliwe, że to bardziej zasługa jego lokalizacji niż samej architektury. Piętnaście minut później byliśmy już na Rysiance, które jest o wiele bardziej widokowym miejscem. Babią Górę mamy jak na dłoni, a okoliczne szczyty zachęcają do dalszej wędrówki. Na chwilę tylko przycupnęliśmy na trawie, bo trzeba było kierować się już w drogę powrotną. I tak mieliśmy żółwie tempo 😉

Rysianka – Żabnica

Do Żabnicy wracaliśmy czerwonym szlakiem. Jej! Jak ten odcinek jest ładnie poprowadzony. Nie spodziewaliśmy się cudów w drodze powrotnej, ale już kolejny raz byliśmy pozytywnie zaskoczeni. Po wejściu do lasu szlak prowadzi przez wąską ścieżkę, a po drodze możemy oglądać ciekawe formacje skalne. Po wyjściu z lasu wychodzi się na polankę, z której Romanka wydaje się ogromna!

Ostatnim smaczkiem na szlaku jaki napotkaliśmy to Stacja Turystyczna Słowianka. Niech nazwa Was nie zmyli, bo mimo, że kojarzy się ona ze stacją narciarską to wcale nią nie jest. Wręcz przeciwnie! Jest to dość sporych rozmiarów drewniany dom, położony nad potoczkiem, schowany pośród drzew i z dala od wszystkiego. Tak nam się to miejsce spodobało, że dodaliśmy Słowiankę do miejsc, które musimy lepiej poznać. Może ktoś z Was miał okazję już tam przenocować?

Od Stacji Turystycznej droga była już niedaleka do miejsca parkingowego. Pomimo, że trasa ma niecałe dwadzieścia kilometrów i dużych przewyższeń nie było to dotarliśmy do samochodu zmęczeni. Powinno istnieć takie powiedzenie, że szczęśliwy turysta to zmęczony turysta 😉 I tym oto zdaniem kończymy naszą relację.

Zobacz także propozycję jednodniowej wycieczki przez Przegibek i Wielką Rycerzową

Do zobaczenia na szlaku!
K&K

Drogi Czytelniku!
Jeśli spodobał Ci się ten wpis to będzie nam bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie jakiś ślad. Jeżeli uważasz, że ten post lub (po prostu) nasz blog mógłby pomóc Twojemu znajomemu lub komuś z rodziny w górskich wędrówkach to śmiało możesz go polecić. Dziękujemy! 🙂

Tekst: Krystian
Zdjęcia: Karina